www.000adventurers000.fora.pl

burlesque

*zagryzła lekko wargę, rozbawiona uwagą gospodyni* bez obaw, pełna kultura na cenzurowanym będzie. nie będziemy chwiać się po zamku wśród radosnego pijaństwa i gorszyć praworządnych obywateli. a swoją drogą *przybrała poważniejszą minę i mniej cyniczny ton* mówisz, że nie chcą z nim rozmawiać? taki otwarty chłopak!

MissionLady

*puściał słowa chłopaka mimo uszu* Gardenio, rozumiem, że nie mogę narzucać Ci mojej woli. Ale wierzę, że masz więcej rozsądku niż *pokazała palcem Volanda* tamten.

burlesque

*uśmiechnęła się, rozbawiona* myślę, że jego zaczepki w stosunku do Ciebie to tylko i wyłącznie oznaka zainteresowania. *powiedziała przyjaźnie, patrząc na Adeli bez cienia zwyczajnej dla niej złośliwości w głosie*

MissionLady

Nie wiem, czy chcą, czy nie chcą. Ale tak mi się wydaje. Bo ja na przykład muszę to robić. Mogę go sprowadzić ze złej drogi. Przynajmniej będę prówać. Rozumiesz, czasem trafiają się takie indywidua *powiedziała z miną specjalisty*

Voland

Adeli, zbawca świata i lekarz udręczonych serc ludzkich (mruknął pod nosem)

MissionLady

*prychnęła*

MissionLady

Voland

Gardenio, czy nie wydaje ci się, że pani Smarvick właśnie mnie zaczepia? (zapytał słodkim głosem) Wydaje mi się to iście szatańskim zachowaniem ze strony tak zacnej osoby jak ona...

MissionLady

Ja? Niby w jaki sposób. *popatrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami i potrząśnęła głową* Masz przywidzenia, drogi Volandzie, masz przywidzenia. *uśmiechnęła się pobłażliwie*

burlesque

*uśmiechnęła się w sposób, który Petronela określa słowami wiem-że-coś-kombinujesz-padalcze* ona cię zaczepia, bo szarpiesz jej nerwy... a ja w tych anielsko-diabelskich przekomarzaniach widzę głęboki pazur i ukryte dno *uśmiechnęła się szerzej*